Już od dawna marzyłam o takim prawdziwym, długim weekendzie, takim tylko dla mnie i dla mojej rodzinki ale ciągle jak na złość coś nie wychodziło. Albo była kiepska pogoda, albo komunia, albo inne przypadki losowe. Dopełnieniem byłaby oczywiście piękna, słoneczna pogoda (której jak na maj baaardzo mało) więc jak tylko dotarło do mnie, że ten weekend miał być słoneczny i ciepły wyruszylismy nad morze. Zaplanowaliśmy Krynicę Morską, ale po drodze zmodyfikowaliśmy nieco plany i wylądowaliśmy w Sztutowie. Słońce, uspokajający szum fal i niezbyt duży tłok były jak miód na moje skołatane nieco ostatnio nerwy. Nie wiem jak Wy, ale na mnie morze zawsze miało zbawienny wpływ - no może poza bólem głowy od nadmiaru jodu, ale co tam ból głowy, skoro mogłam sobie pomoczyć nogi w nienagrzanej jeszcze, a wręcz zimnej wodzie :). Mam nadzieję, że takich chwil nie zabraknie w tym roku i pogoda pozwoli na częstsze wypady w nasze piękne polskie zakątki.
Będąc nad morzem nie mogłam nie skosztować rybki. Tym razem padło na halibuta, którego ze względu na niewielką ilość ościi uwielbiam :). Mięso jest bardzo białe, delikatne i tłuste. Zawiera dużo nienasyconych kwasów tłuszczowych omega-3, które są bezcenne dla naszego zdrowia, a przede wszystkim w profilaktyce przeciwmiażdżycowej serca i naczyń krwionośnych.
Aby takich weekendów było więcej - czego sobie i Wam wszystkim odwiedzających mój dopiero rozwijający się blog życzę :).
Mmmmm, halibut jest zdecydowanie najlepsza rybą na świecie, choć wyjątkowo wyśmienicie smakuje właśnie nad morzem. Pozdrawiam! :]
OdpowiedzUsuńReniu, zazdroszcze tak wspanialego weekendu. Ja juz tak dawno nie bylam nad morzem. I tej pysznej rybki tez zazdroszcze :)) To pozycja obowiazkowa dla wszystkich turystow :)
OdpowiedzUsuńA co to za usmiechnieta buzka na zdjeciu? Twoj synek?
Olu wyobraź sobie że ja dopiero od niedawna znam smak tej ryby-zdecydowanie polecam :)
OdpowiedzUsuńMajko koniecznie musisz nadrobić zaległości :) ten uśmiechnięty łobuz to mój starszy synek a obok na drugim zdjęciu młodszy zapatrzony w morze :)
ależ Wam dobrze..
OdpowiedzUsuńtakie rybki ze smażalni uwielbiam! a to morze.. cudowne :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia !
OdpowiedzUsuńJej jakiego smaka na rybke nabrałam :))
zapraszam do mojegokonkursu z okazji Dnia Matki
http://smakuje.blox.pl/2010/05/Moj-Dzien-Matki-odslona-2-oraz-KONKURS.html
Ślicznie!!.Lubię morze , ale zdecydowanie uwielbiam góry. Rybkę jak najbardziej bym zjadła
OdpowiedzUsuńCudny weekend i śliczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością sobie obejrzałam fajna rodzinkę i pyszną rybke :-)
OdpowiedzUsuńWitam :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie oglądam Twój blog, duużo fajnych potraw widzę. I morze! :)
I nawet kogel-mogel jest - niewiele osób odwaza się go robić! Mi on nie straszny. Uwielbiam wersję kawową i cytrynową, z kakao z resztą też.
Pozdrawiam :)
asieja-oj rzeczywiście nam dobrze :)
OdpowiedzUsuńJust My, dorota, anytsujx-dięki za miłe komentarze
pyra ja też wolę góry ale do morza mam bliżej :)
marzyniu :)) dziękuję za komentarz zawsze na niego czekam z niecierpliwością :)
Ania vel Vespertine dziękuję, jest mi szalenie miło że znalazłaś tu cos ciekawego :) a kogel-mogel rzeczywiście nieco kontrowersyjny ale wersji kawowej i cytrynowej nie znałam :)