Przepis zaczerpnięty z ksiązki Jamiego Ministry of Food od razu przypadł mi do gustu. Połączenie jabłek z goździkami, liściem laurowym i przyprawą korzenną sprawiło, że cały dom wypełnił niezwykły aromat. Co tam zima skoro mogę sobie usiąść przy takim deserze :).
4 jabłka
50 g masła niesolonego
50 g płatków migdałowych
2 listki laurowe
2 goździki
100 g cukru muscovado (dalam normalny)
75 g rodzynek
przyprawa korzenna
brandy (pominęłam)
sok z połówek cytryny i pomarańczy
Listki laurowe i goździki zmiażdżyć w moździerzu, połączyć z resztą składników i nadziać masą wydrążone jabłka. Piec w 170 stopniach około 30 min.
Owoce to najlepszy deser na świecie, a pieczone jabłka to w dodatku bardzo dla mnie naładowany wspomnieniami. Kiedy byłam mała mieliśmy w kuchni piec węglowy, który moja mama rozpalała tylko wtedy gdy skończył się gaz lub gdy robiła pierogi. Piekłyśmy sobie wtedy placuszki z ciasta pierogowego na płycie, a w piekarniku jabłka ... Pozdrawiam przywoływaczko wspomnień :)
OdpowiedzUsuńTo fantastyczny deser , gdy za oknem -20st.
OdpowiedzUsuńnobleva-oj tak to zdecydowanie smak dzieciństwa, zawsze jak byłam na feriach u babci to piekła mi takie jabłuszka w piecu-był tam taki piekarnik w środku :). Tamte co prawda były bez nadzienia ale tak i tak smak fantastyczny :)
OdpowiedzUsuńpyra-u nas na szczęście już mróz odpuszcza:))
Piegusek, przyznej sie - kupiłeś se nowy aparat, jakiegoś Nikona czy Canona, bo zdjęcia są re-we-la-cyj-ne!
OdpowiedzUsuńA ja furt tom starom głupawkom...
A co do brandy to nie cygań, żeś pominęła, tylko wypiłaś PRZED, coby małżonek nie widział ;-)
OdpowiedzUsuńmamamarzyniu-aparat nowy mam już od pół roku ale jakoś nie robiłam nim fotek-wolałam swojego starego fujika. Od niedawna jednak chwytam za nikonka i cieszę się, że efekt jest widoczny :)) co prawda jeszcze dużo mi brakuje wiadomości bo całe życie ma automatach cykałam no ale trza się jakoś doszkalać :)) co do brandy to mąż wypił bo ja wole winko :)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTakie jabluszka zjadlabym nawet teraz :) Nie ma nic lepszego zimowa pora, jak taki cieply deserek wyciagniety z piekarnika. Mniam! :))
OdpowiedzUsuń...nie wiem,ktore slodkosci powinnam zaczac chwalic...wszystkie wygladaja slicznie i napewno sa pyszne... pieklam juz jablka z Twojego przepisu...pyszne.....
OdpowiedzUsuńAla
dziękuję Alu za miły komentarz i odwiedziny na moim blogu :) cieszę się, że jabłka smakowały :)
OdpowiedzUsuńten pierwszy ziemniaczek przypomina mi żabę Monikę od Kulfona ;) mon
OdpowiedzUsuń